„TU DZIŚ LEPIEJ NIE ODDYCHAĆ!” Jakość powietrza we Wrocławiu. Natura się broni!

To, że Wrocław jest bardzo źle, a raczej bardzo nieudolnie zarządzany wiemy od dawna. Wystarczy popatrzeć jak zorganizowana jest komunikacja miejska. Poziom sprawności, działania tej funkcjonalności miasta jest wyznacznikiem rozwoju każdej aglomeracji.

Po naszym mieście można poruszać się samochodem, rowerem, tramwajem i autobusem. Powiało optymizmem w poprzednim zdaniu „da się poruszać”… Kto bywa i musi przemieszczać się w godzinach szczytu z południa do centrum (ok. 8 km) ten wie, że zdarzają się dni, gdy bywa to niemożliwe. Nota bene jakiś czas temu, jedna z ulic naszego miasta, została okrzyknięta najwolniejszą osiedlówką w skali kraju. Chodzi o  ul. Zwycięską, która „zwyciężyła” w rankingu najbardziej zakorkowanych ulic w Polsce.

Władze samorządowe jakoś się tym problemem nie przejmują – obiecują dodatkowe trasy tramwajowe, taksówki wodne i jeszcze inne cuda w stylu kolei aglomeracyjnej, czy metra. Zdesperowani mieszkańcy ciągle dają wiarę w te projekty i tak koło się toczy, tylko zmotoryzowani na czterech kółkach stoją i klną – trują siebie i innych w gigantycznych korkach. Miejski horror – komunikaty o zanieczyszczeniu powietrza. Chyba nie ma nic gorszego od słuchania takich informacji.  Normą stają się zalecenia i komunikaty typu: nie wychodzić z domu! Słucham i zastanawiam się – jakie powietrze jest w moim domu?, skąd się tam znalazło? Czy, aby na pewno jest zdrowsze…

Natura się broni. Skoro społeczeństwo stawia na ludzi bez pomysłu, którzy już wiele razy pokazali, że nie zależy im na poprawie warunków życia mieszkańców to sami sobie są winni.

Tragikomicznie brzmi komunikat:TU DZIŚ LEPIEJ NIE ODDYCHAĆ! Czyżby ktoś znalazł alternatywę dla tego życiowego procesu? Są bakterie beztlenowe, ale powszechnie wiadomo, że życie człowieka bez tlenu to racze minuty niż lata. Może chodzi o konkretne miejsca – medal dla tego, kto na jednym wdechu przejedzie przez centrum Wrocławia. 

CDN.



Szczęście rodziców.

Prawdziwym skarbem rodziców jest zdrowe i wesołe dziecko. Nic więcej nie potrzeba nam do szczęścia. Rozumie to każdy, kto stał się w pewnym momencie odpowiedzialnym za życie innego, małego człowieka. Nie da się teoretyzować na temat stresu, którego doświadcza się w chwili, gdy zagrożone jest zdrowie córki, syna. Tego doświadczenia nie można sobie wyobrazić, nie można porównać do innych, z pozoru podobnych stresogennych sytuacji. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy zostałem tatą.

Pewnie przez całe życie będę uczył się żyć z tym poczuciem odpowiedzialności. Zdarzają się chwile złości, „zmęczenia materiału”, potem jeden uśmiech, jedno słowo i nic już nie ma znaczenia.

Kto nie był rodzicem, ten tego nie wie? Kto nie nim nie zostanie, nie da życia, nie poświeci się, by je pielęgnować i patrzeć jak staje się samodzielne, nigdy się nie dowie.

Teraz klika słów o polityku, który nie ma i nie miał rodziny – nie zrozumie potrzeb rodziców, nie będzie wiedział jak ważne są miejsca w żłobku, przedszkolu i szkole. Jak bardzo istotne jest by nasze dziecko czuło się tam dobrze i bezpiecznie. Nie da się, człowiek taki nie nadaje się do tego by zarządzać tego typu sferami życia społecznego. Nie możemy się spodziewać usprawnień, znaczących zmian polityki społecznej i zrozumienia faktu, że gdy dziecko nie dostanie się do przedszkola, żłobka – sytuacja ta wpływa na jakość życia całej rodziny, czasem przekreśla szanse na rozwój zawodowy mamy lub taty. Zrozumie to tylko ten, kto jest rodzicem.

Czy ludzie głupieją?

Otaczają nas nowoczesne technologie, inteligentne urządzenia. Jak to wpływa na człowieka rozwój człowieka? Przed erą telefonów komórkowych pamiętaliśmy zazwyczaj kilka numerów do najbliższych – dziś wyręcza nas pamięć komórki. Narząd nieużywany zanika, tak głosi teoria. Jeśli zastosujemy ją do ćwiczenia pamięci, konieczności rozwiązywania problemów, to możemy dostrzec spore zagrożenie. Może jednak ćwiczymy umysł zapamiętując inne fakty? Mam pewne obawy obserwując dzieci. Prostym przykładem jest nauka pisania. Sztuka kaligrafii wymaga cierpliwości, dokładności i wyćwiczonej ręki. Nasze dzieci mają wyćwiczone kciuki od pisania SMS, są w ciągłym biegu, gry na telefonach uczą ich agresywnych i błyskawicznych reakcji na bodźce. Jeśli już coś zapamiętują to tylko na chwilę. Wirtualny świat staje się dla nich rzeczywistością. Kiedy przeglądam zeszyty naszego dziecka jestem przerażony – litery, wyrazy, zdania to chaos… Charakter pisma potrafi odzwierciedlać nastrój piszącego – wygląda na to, że nasze dziecko żyje w nieustannym pędzie.

Nasza córka kilka dni temu dostała telefon, po kilku dniach zaczynam żałować tej decyzji. Dziś jestem pewien, że mam ostatnią szansę, aby przez te wakacje pokazać jej inny świat, ten realny, który nas otacza jest ciekawszy. Niech telefon stanie się znowu urządzeniem do komunikacji, a nie najbliższym przyjacielem, bez którego nie potrafimy się obejść. Wyzwanie tym trudniejsze, że poligonem doświadczalnym będzie miasto, nie muszę nikogo przekonywać, że od kilku lat i tutaj zmierzamy raczej w kierunku pogłębiającego się chaosu.