„ZA DARMO” Zbliża się okres gorącej kampanii wyborczej do samorządów. Przeraża fakt, że ciągle lansowane są hasła: dostaniecie coś za darmo – komunikacja miejska dla uczniów – za darmo, dofinansowanie do ogrzewania, ocieplenia budynku itd. Otóż warto już raz na zawsze sobie uświadomić, że politycy, rządy nie mają własnych pieniędzy. Utrzymujemy ich z naszych podatków. Jeśli polityk mówi, że coś daje „za darmo” oznacza to tylko, że zapłacę za to trochę później i to z odsetkami lub porządną marżą. Dlatego nie chcę już nic za darmo! Wolę mądre zarządzanie pieniędzmi uzyskanymi z moich podatków, uproszczenie prawa – tak by biznes mógł się swobodnie rozwijać. Dajcie ludziom możliwość uczciwego zarabiania, zyskają na tym wszyscy. Pracownicy lepiej zarabiający czują się bardziej dowartościowani. Nie ma większej wartości niż poczucie godności z dobrze wykonanej pracy, z godnej zapłaty za swój wysiłek. Większość ludzi wstydzi się tej jałmużny, którą oferują im politycy „za darmo”. Nie ma nic za darmo, wszystko kosztuje, a rachunki regulują ci, którzy pracują i płacą podatki.
Miesiąc: luty 2018
Korporak.
Nie wiem dlaczego menadżerom tak trudno zrozumieć, że pracownicy i ich potrzeby się zmieniają. Zbyt często spotykam się, ze zjawiskiem oderwania od rzeczywistości kadry managerskiej. Prezes, dyrektor, często już kierownik zaczyna tracić obiektywizm w ocenie potrzeb i jakości nagród oczekiwanych przez podwładnych. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ ze względu na zróżnicowanie wysokości zarobków szefów i ich podwładnych ( w naszych realiach z reguły znaczne, wystarczy porównać mediany na odpowiednich stanowiskach) dyrektor jest na innym poziomie zaspokajania potrzeb uszeregowanych w piramidzie Maslowa. Jego pensja pozwala mu na życie na wyższym poziomie. To znowu sprawia, że traci on możliwość obiektywnej oceny wysokości np. premii. Zdarza się też, zachowanie skrajne – obniżanie wynagrodzenia dodatkowego, tak by pensja pracownika, nie przekroczyła jego gaży. Dlaczego się tak dzieje? Dlaczego przełożeni odbierają prawo do godziwej zapłaty za pracę podwładnym? W firmach, najczęściej w korporacjach tworzą się kasty, do których zaliczają się grupy managerów: uważają się za lepszych, bardziej wartościowych pracowników. To im należą się służbowe samochody z odpowiedniej półki, to ich wyróżnia „odpowiedni poziom” wynagrodzenia itd. Jednym słowem kasta uprzywilejowana, bez względu na to ile faktycznie ich praca przynosi zysku firmie. Tworzenie się takich grupek, to wynik bliskich relacji towarzyskich, wytworzenia więzi opartych na wzajemnej adoracji. Często pomocy formalnej i niejawnej w rozwiązywaniu problemów typu: ja pomogłem znaleźć dobrą pracę twojej córce, a ty „załatwisz” awans dla mojego protegowanego itp. W taki sposób rozmywa się ocena efektów ich pracy. Fakt przydatności w korporacji, niektórych dyrektorów ich zastępców na zajmowanych przez nich stanowiskach – nie bywa poddawany rzetelnej ocenie. Mówiąc wprost ich praca nie jest warta wynagrodzenia, które pobierają. Niektóre stanowiska są wręcz sztucznie wytwarzane, często wbrew logice biznesowej tyko po to, by udowodnić rację bytu niektórych osób w firmie. Wracając do sedna – kasta zarządzających w firmach, zaczyna przypominać stan średni – szlachecki, a pracownicy są traktowani niczym chłop pańszczyźniany, który ma inny żołądek od pana… Dlatego nie ma prawa zarobić tyle ile jego szef, który często pozoruje pracę. Niestety w naszych ciągle młodych korporacjach, bo zaledwie działających od ćwierć wieku jest to częsta choroba. Relacje towarzyskie hamują rozwój firmy, zarządzający nie mają autorytetu, wiedzy i zdolności zrozumienia potrzeb podwładnych. Pozbywają się ze swojej kasty wszystkich, którzy myślą inaczej, nie dopuszczają do swojego grona innych, reformatorów niszczą skutecznie. Miernoty korzystają z pracy zdolnych pracowników, przypisując sobie ich pomysły. To trudne do zdiagnozowania układy i problemy, z którymi muszą uporać się właściciele. Stosują rozwiązania typu zmiana prezesa, poprzedzona wielokierunkowym audytem. Od charyzmy i wiedzy nowego top managera zależy sukces reform, bo rozbicie układu towarzystwa wzajemnej adoracji bywa niemożliwe, nie jest w każdym razie łatwe wymienienie w krótkim czasie całej kadry zarządzającej. Oddzielenie ziaren od plew, w tej sytuacji musi zająć trochę czasu. Należy pamiętać, że takie chore układy tworzyły się latami, nieroby dobrze się maskują, wykorzystując wiedzę, pomysły swoich zdolnych podwładnych. Nie ma rzeczy niemożliwych. Wszytko to, to jedynie kwestia determinacji, celu, zadania, które ma wykonać np. nowy prezes. Czasem musi tylko zreformować firmę pod względem wydajności, osiągnąć odpowiedni próg rentowności, który pozwoli korzystnie spieniężyć przedsiębiorstwo na wolnym rynku, lub umożliwi korzystnie wchłonięcie tego co najbardziej wartościowe do innej spółki z tej samej grupy kapitałowej. Obie drogi są łatwiejsze i mniej czasochłonne od trudnych procesów diagnozowania raka, który trawi kadrę zarządzającą. Szybsze i bardziej efektywne od szukania przyczyn słabej motywacji pracowników, czy też przeprowadzania koniecznej restrukturyzacji kadrowej, co często prowadzi do kosztownych procesów w sądach pracy itd. Wszystko zależy od wielkości firmy, struktury, oraz branży. Jak zapobiegać, diagnozować tę chorobę? Istotą kontroli jakości kadry zarządzającej jest ciągłe badanie poziomu satysfakcji pracowników z wykonywanej pracy. Dojrzała korporacja powinna posługiwać się narzędziami, które pozwolą w sposób anonimowy oceniać pracownikom sowich przełożonych. Awansować zdolnych, sprawnych managerów, szybko eliminować zdemoralizowanych, niemerytorycznych, zbyt relacyjnych. Szef to profesjonalista, wzór do naśladowania pod każdym względem. Tylko pod takim przywództwem, zespół zarządzany przez takiego managera jest zdolny do przenoszenia przysłowiowych gór. Takich też jest wielu, ale nie zawsze mogą w pełni realizować swoje pomysły.