Czy ludzie głupieją?

Otaczają nas nowoczesne technologie, inteligentne urządzenia. Jak to wpływa na człowieka rozwój człowieka? Przed erą telefonów komórkowych pamiętaliśmy zazwyczaj kilka numerów do najbliższych – dziś wyręcza nas pamięć komórki. Narząd nieużywany zanika, tak głosi teoria. Jeśli zastosujemy ją do ćwiczenia pamięci, konieczności rozwiązywania problemów, to możemy dostrzec spore zagrożenie. Może jednak ćwiczymy umysł zapamiętując inne fakty? Mam pewne obawy obserwując dzieci. Prostym przykładem jest nauka pisania. Sztuka kaligrafii wymaga cierpliwości, dokładności i wyćwiczonej ręki. Nasze dzieci mają wyćwiczone kciuki od pisania SMS, są w ciągłym biegu, gry na telefonach uczą ich agresywnych i błyskawicznych reakcji na bodźce. Jeśli już coś zapamiętują to tylko na chwilę. Wirtualny świat staje się dla nich rzeczywistością. Kiedy przeglądam zeszyty naszego dziecka jestem przerażony – litery, wyrazy, zdania to chaos… Charakter pisma potrafi odzwierciedlać nastrój piszącego – wygląda na to, że nasze dziecko żyje w nieustannym pędzie.

Nasza córka kilka dni temu dostała telefon, po kilku dniach zaczynam żałować tej decyzji. Dziś jestem pewien, że mam ostatnią szansę, aby przez te wakacje pokazać jej inny świat, ten realny, który nas otacza jest ciekawszy. Niech telefon stanie się znowu urządzeniem do komunikacji, a nie najbliższym przyjacielem, bez którego nie potrafimy się obejść. Wyzwanie tym trudniejsze, że poligonem doświadczalnym będzie miasto, nie muszę nikogo przekonywać, że od kilku lat i tutaj zmierzamy raczej w kierunku pogłębiającego się chaosu.

 

„Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś” (Antoine de Saint-Exupéry)

Odpowiedzialność za to co oswoiłem, to nic w porównaniu z odpowiedzialnością za życie, które sprowadziłem na ten świat (oczywiście razem z żoną). Każdego dnia, gdy patrzę na nasze dziecko zdaję sobie z tego sprawę, że od nas zależy jakim będzie człowiekiem w przyszłości. Dzieci są sumą błędów i sukcesów swoich rodziców. To my ich uczymy sztuki wyboru między dobrem, a złem. Uogólniam to bardzo, ale to prawda, że fundament wynosimy z domu. Potem zmieni go środowisko, ale czym skorupka za młodu… Zawsze żyłem tak, by moi rodzice nie musieli się mnie wstydzić. Mama i tata wpajali mi zasadę, abym postępował tak, by nikt przeze mnie nie musiał „płakać”. Nie zawsze się da, bo w życiu spotykamy rożnych ludzi, którzy nie zawsze względem nas mają uczciwe intencje.  Ja chciałbym, alby moje dziecko zawsze pamiętało, że ma żyć tak aby zawsze mogło spojrzeć w lustro i zobaczyć w nim twarz uczciwego człowieka.

Przyzwoitość.

W przestrzeni publicznej mamy deficyt tego pojęcia, podobnie jak honor, uczciwość, prawdomówność. Nigdy nie obserwowałem do tej pory tak bezwzględnej pogardy dla tych wartości. Może zbyt często przebywam ostatnio w „politycznej rzeczywistości”. Walka o władzę odbiera ludziom rozum. Wielu chce utrzymać dotychczasowy stan istnienia – wygodne życie, bez stresu za publiczne pieniądze. Gotowi są sprzedać się diabłu, aby znaleźć się na piedestale. Wspierają ich Ci, którzy z kolei wierzą iż dzięki nim zachowają swoją pozycję. Gdzie się podziało myślenie o wartościach nadrzędnych. Przecież władza powinna być tylko możliwością do realizowania koncepcji poprawy dobra wspólnego. To takie proste. Wystarczy słuchać ludzi i pozwalać na działania, które poprawiają jakość życia wszystkich. Zamiast tego kandydaci na ważne stanowiska publiczne wchodzą w układy, zaciągają zobowiązania, które potem muszą spłacać. Jak już raz się sprzeniewierzysz swoim zasadom, to nie ma odwrotu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci to wytknie.

Żyję w pięknym mieście, które mogłoby być samowystarczalne i przyjazne mieszkańcom. Daleko już do tego ideału, jest bardzo dużo pracy do zrobienia, która będzie wymagała dużego poświęcenia. Kto jest gotów poświęcić część swojego życia dla innych? Tak właśnie to wygląda, kosztem prywatnego czasu, stresów i jeśli uczciwie to za symboliczne wynagrodzenie…, bo jeśli ma być uczciwie i przyzwoicie… no i ten honor.