W przestrzeni publicznej mamy deficyt tego pojęcia, podobnie jak honor, uczciwość, prawdomówność. Nigdy nie obserwowałem do tej pory tak bezwzględnej pogardy dla tych wartości. Może zbyt często przebywam ostatnio w „politycznej rzeczywistości”. Walka o władzę odbiera ludziom rozum. Wielu chce utrzymać dotychczasowy stan istnienia – wygodne życie, bez stresu za publiczne pieniądze. Gotowi są sprzedać się diabłu, aby znaleźć się na piedestale. Wspierają ich Ci, którzy z kolei wierzą iż dzięki nim zachowają swoją pozycję. Gdzie się podziało myślenie o wartościach nadrzędnych. Przecież władza powinna być tylko możliwością do realizowania koncepcji poprawy dobra wspólnego. To takie proste. Wystarczy słuchać ludzi i pozwalać na działania, które poprawiają jakość życia wszystkich. Zamiast tego kandydaci na ważne stanowiska publiczne wchodzą w układy, zaciągają zobowiązania, które potem muszą spłacać. Jak już raz się sprzeniewierzysz swoim zasadom, to nie ma odwrotu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci to wytknie.
Żyję w pięknym mieście, które mogłoby być samowystarczalne i przyjazne mieszkańcom. Daleko już do tego ideału, jest bardzo dużo pracy do zrobienia, która będzie wymagała dużego poświęcenia. Kto jest gotów poświęcić część swojego życia dla innych? Tak właśnie to wygląda, kosztem prywatnego czasu, stresów i jeśli uczciwie to za symboliczne wynagrodzenie…, bo jeśli ma być uczciwie i przyzwoicie… no i ten honor.