TORUŃ zaskakujący.

Szpilka z kolekcji taty.

Pierwszy raz trafiłem do Torunia w trakcie moich podróży po Polsce. Na studiach korzystałem z dodatkowego miesiąca wakacji i zwiedzałem kraj. Często zabierałem się okazją. Jadąc stopem poznawałem naprawdę ciekawych ludzi.

Tym razem wracałem z wybrzeża pociągiem i około trzeciej na ranem wysiadłem na stacji PKP TORUŃ. Nigdy wcześniej nie byłem w tym mieście. Strasznie mnie ciekawiło, ale burda pod dworcem zniechęciła mnie do nocnego zwiedzania. Przespałem się na poczekalni i o świcie ruszyłem przez most na Wiśle do centrum. Pomnik Kopernika, muzeum i pierniki, to był cel na ten dzień. Śniadanie zjadłem w znanej sieci „restauracji” z szeroką oferta kanapek i frytek, połączyłem je z poranną toaletą. Nie pierwszy raz zresztą, trzeba było się liczyć z każdym groszem, poza tym nie było sensu wynajmować pokoju. Tym razem nie zamierzałem spędzać więcej niż jednego dnia w Toruniu. Ciekawym eksperymentem był powrót stopem do Wrocławia – pierwszy raz skorzystałem z wiedzy, którą przyswoiłem sobie na kursie psychologii, aby zwiększyć prawdopodobieństwo złapania okazji, ale o tym innym razem.

Podręczniki i szkoła uczyły nas, że Toruń to Kopernik i pierniki. Odkryłem jeszcze jednego słynnego mieszkańca tego miasta. O jego burzliwym życiorysie jak się okazało, też niewiele wiedziałem. Imponowała mi sylwetka tego podróżnika, którym wtedy i ja chciałem zostać. Mało kto zdaje sobie sprawę, że Tony Halik urodził się w Toruniu:

Urodził się w Toruniu przy ul. Prostej 8 na Nowym Mieście, co upamiętnia stosowna tablica pamiątkowa. Od kwietnia 1943 r. służył w 6 Baterii Szkolnej 11. Ciężkiego Zapasowego Dywizjonu Obrony Przeciwlotniczej Luftwaffe, a latem tego samego roku otrzymał przydział do 40. Eskadry Średnich i Ciężkich Bombowców Luftwaffe i został skierowany do Francji. W 1944 zdezerterował z Wehrmachtu i przyłączył się do francuskiego ruchu oporu, a pod koniec tego roku dołączył do 4. dywizji piechoty Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.” (źródło: TorunTour.pl)

Ta ciekawostka mnie zaskoczyła. Moi rodzice i rówieśnicy, wszyscy go znaliśmy, ale o tym, że był w Wehrmachcie nie wiedziałem. Jego podróże i opowieści o Afryce, Ameryce, Indianach to coś niesamowitego, za to cenię go najbardziej.

Toruń zaskoczył mnie jeszcze parę razy. Odkryłem tam kiedyś Karczmę Gęsia Szyja. Pokochałem klimat tego miejsca. Za każdym razem, gdy miałem okazje i przejeżdżałem obok musiałem zajechać tam na obiad lub późną kolację. Mam nadzieję, że przetrwają pandemię. W trakcie jednej z takich wizyt, do służbowego merca włamał się mi nastolatek ( jak się później okazało, dobrze znany toruńskiej policji). Wcześnie rano musiałem być we Wrocławiu. To był jedyny raz, gdy jechałem taki kawał drogi z wybitą szybą i bez radia…, na szczęście stało się to latem i jakoś dałem radę.

Po tym włamaniu nie zraziłem się do tego miasta i odwiedzam je, jak tylko mam okazję. Nie przeszkadza mi to, że stało się siedzibą znanego na cały kraj redemptorysty i zarazem politykiera. To piękne miasto z bogatą historią i bardzo przyjaznymi mieszkańcami. Warto je odwiedzić.