DZIWNY TEN ŚWIAT

Odważyłem się i wsiadłem do samochodu. Wynurzyłem się z domu, żeby zobaczyć z perspektywy kierowcy wrocławskie ulice. To bardzo dziwne uczucie, gdy w centrum jest pusto. Po chodnikach przemykają nieliczni przechodnie. Jestem przekonany, że czują się zagrożeni. W ciągu kilku dni całe społeczeństwo zmieniło swoje zachowanie. Do tej pory intensywnie zabiegaliśmy o nawiązanie pozytywnych międzyludzkich relacji. Dziś staramy utrzymywać dystans. Zdrową odległość…

W sklepie obserwujemy innych klientów i unikamy kontaktu. Wielu ludzi ma założone rękawiczki lateksowe, albo te zwykłe foliowe, które zakładamy sięgając po pieczywo. Twarze zakryte są różnego rodzaju maseczkami. Począwszy od tych, które zakłada się na trening, po antysmogowe i medyczne. Ludzie boją się koronozombi. Strach przed nieznanym i obawa przed śmiercią w wyniku zakażenia nieznaną chorobą jest ogromny.

Biegam rano, lub późnym wieczorem, wszystko po to by nie mijać zbyt wielu ludzi. Czuję komfort, gdy po drodze nie spotkam żadnego człowieka. Bardzo dziwne uczucie. Od zawsze wolałem raczej trenować sam, łącząc w jedno zmęczenie fizyczne z relaksem psychicznym. W życiu nie przypuszczałem, że będę w takiej sytuacji. Świadomie unikam ludzi. Nie potrafię jednak spędzać całego czasu w domu, w zamknięciu. Uważam, że to kwestia czasu i możemy być objęci całkowitym zakazem wychodzenia z domu.

Są i dobre strony tej przedziwnej sytuacji. Po kilku dniach znudził się nam oglądanie filmów, nadrobiliśmy wszystkie zaległości. Teraz czytam, kolejne książki, które kupowałem i odkładałem na półkę. Tokarczuk, Krajewski dla przyjemności, następne w kolejności będą naukowe, których potrzebuję w pracy ( ale to jeszcze chwila, na razie uskuteczniam reset umysłu).

BĘDZIE DOBRZE.

Praca zdalna to nie jest nowość, ani dla mnie, ani dla mojej rodziny. Zawsze było to jednak naszym wyborem, dziś to konieczność. Tylko to się zmieniło. No i fakt, że całą dobę jesteśmy razem pod jednym dachem. To też nie jest nadzwyczajne, bo zawsze spędzamy tak wolny czas. Gdyby nie telefony i konferencje online to można by powiedzieć, że mamy domowe wakacje.

Bedzie dobrze. Przetrwamy ten czas i pewnie będziemy mądrzejsi. Naturą każdego kryzysu są nowe doświadczenia i ewolucja poglądów. Na razie okazało się, że można żyć bez korków. Pracę można wykonać w domu i przesłać do firmy, bez konieczności przesiadywania w biurze. Można się wyspać. Jest czas na czytanie, pisanie i oglądanie TV. Jest jeszcze jedno – spokojne, rodzinne posiłki bez pośpiechu… Życie zaczyna zwalniać i smakować na nowo.

Czy będziemy za kilka tygodni tęsknić za tym wszystkim? Kiedyś to minie, stan przejściowy zmieni się w trwałą zmianę. Na pewno nic już nie będzie takie samo. Mimo wszystko zaczynam intensywnie myśleć o przyszłości. Jakoś tak już dziś zastanawiam się: jak to zrobić? Niby z przymusu, ale jakoś tak fajniej, pełniej… być razem, żyć.

NIEUNIKNIONE

Od dłuższego czasu czuliśmy, że nasze życie pędzi, zbyt szybko. To nawet już nie pociąg pospieszny, to pendolino… Jedyne stacje na jakich się zatrzymywaliśmy to czas wakacji, ferii. Urlopy mijały szybko i w zasadzie nie przynosiły zamierzonego efektu, bo po kilku tygodniach wracaliśmy do korporacyjnej rutyny. Tak wyglądało jeszcze kilka dni temu życie mojej rodzimy. Zresztą pewnie podobne odczucia mają pewnie moi sąsiedzi, znajomi, przyjaciele. Ludzie czuli się zmęczeni. Bez trudu można to było zaobserwować przyglądając się ich twarzom w tramwajach, autobusach. Smutni, zamyśleni ludzie na przystankach. Tłum złożony z jednostek. Trwale obojętny na odgłosy świata zewnętrznego. Jednostki postrzegają świat poprzez pryzmat telefonu komórkowego, nie rozmawiają, tylko się komunikują Cyfrowy świat alternatywny to nic innego jak portale społecznościowe.

Często zadawałem sobie pytanie jak długo to jeszcze może trwać? Praca, dom, zakupy… Konsumpcyjne społeczeństwo, które utraciło radość odczuwania prawdziwej przyjemności z bycia człowiekiem. W zasadzie pozbawione jakichkolwiek uczuć. Jedyne co się liczyło to kolejna promocja… Ekonomiści, politycy stworzyli ten mechanizm, wtłoczyli w to nasze społeczeństwo. Zastanawiałem się jak długo jeszcze ten układ wytrzyma w takim stanie?

Pandemia zmieniła wszystko. W ciągu kilku dni ludzie zostali zmuszeni do zmiany trybu życia. Zaczęliśmy mieszkać w naszych domach, które często pełniły tylko rolę hotelu. Nie służyły do życia, tylko do spania. Nie było w nich czuć ciepła domowego ogniska. Nie twierdzę, że tak było w każdej rodzinie, jednak tendencja była wyraźna. Z roku na rok na horyzoncie pojawiało się widmo kryzysu i upadku wartości rodzinnych.

Czy te dwa tygodnie „kwarantanny” coś zmienią? To już się dzieje. Zmieniają się priorytety. Chyba zaczynamy się bać. Naprawdę obawiać o przyszłość. To zaledwie kilka dni, wiemy już że zmieniają się plany na przyszłość. Widmo kryzysu gospodarczego, utraty dochodów to jedno. Druga strona tej katastrofy to realna groźba zachorowania. Te wirus jest mało znany. Martwimy się, nie wiemy jak zareaguje nasz organizm i czy uda się mu obronić przed chorobą. Zaczynamy zdawać sobie sprawę jak bardzo jest kruchy świat, w którym przyszło nam żyć.

Łatwo jest rządzić w czasie prosperity, ale to kryzys pokazuje i weryfikuje wartość prawdziwego przywództwa. Będzie gorzej, bo mam wrażenie, że ciągle interes partyjny lub własne ego jest ważniejsze od dobra ogółu. Przywódca powinien czuć się odpowiedzialny za swoich ludzi. Niestety, wielu zakompleksionych człowieczków próbuje wykorzystać sytuację i zamiast zarządzać zajmuje się autopromocją w mediach społecznościowych, tv, prasie… Takich wybraliśmy, więc nie ma co liczyć na zmianę. Ludzie się nie zmieniają.

Kryzys społeczny, gospodarczy był nieunikniony. Nikt jednak nie przewidział, że przyjdzie z tej strony, na którą jesteśmy najmniej przygotowani. Kolejny raz udowodniono nam, że gdy planujemy – to Bóg niezły ubaw… jeśli oczywiście istnieje…