Lider poszukiwany od zaraz!

Mamy kryzys, bardzo poważny kryzys. Od dłuższego czasu analizuję sylwetki liderów, szukając definicji, recepty i odpowiedzi na pytanie: dlaczego jedni porywają tłumy, a inni ludzie choćby nie wiem jak się starali nie są w stanie tego zrobić? Od kilku lat w kraju mamy duży problem z autentycznymi liderami. Kryzys ten obejmuje zarówno sferę komercyjną (firmy) jak i społeczną (partie polityczne). Brakuje ludzi z charyzmą, a jeśli nawet się pojawiają to giną tłamszeni przez tak zwaną „politykę układów”.

Na układy nie ma rady – tak mawia mój znajomy. Dużo w tym prawdy. Jesteśmy społeczeństwem kombinatorów. Do celu niechętnie idziemy prostą drogą, częściej wybieramy łatwiejszy kierunek – na skróty. Ciężka praca jest dla frajerów, naiwniaków. To przykre, ale w naszej rzeczywistości, aby osiągnąć sukces wystarczy wiedzieć z kim się napić ( przenośnia). Ja załatwię coś tobie, a ty mi, dobra wiem, że się do niczego nie nadaje więc zrobimy z niego dyrektora dyrektorów – znacie to, im większa miernota, tym szybciej awansuje… Pół biedy, gdy taki osobnik zajmie się konsumpcją swojego sukcesu, gorzej gdy zaczyna podejmować decyzję, które mają wpływ na życie innych. Szczególnie wyraźnie widać to w polityce. Na tym polu oddaliśmy władzę wielu niekompetentnym, amoralnym i zupełnie nie radzącym sobie w życiu ludziom. Podobno w USA jest taka reguła, że naprawdę zdolni absolwenci uczelni zostają na uniwersytetach, ci trochę mniej trafiają do biznesu, a studenci pozbawieni polotu lądują w polityce. U nas chyba jest jeszcze gorzej – potrafisz kłamać w żywe oczy, nie masz zasad – nadajesz się na działacza partyjnego, który z pewnością odniesie sukces. Jeśli jeszcze masz zapędy celebryckie – to z pewnością zostaniesz gwiazdą FB, a to już tylko krok by zostać liderem listy wyborczej.

W naszym społeczeństwie przeważa model – ekspert w każdej dziedzinie, tak się czujemy, gdy zaczynamy rozmawiać o jakimś problemie. Polacy znają się na polityce tak dobrze jak nikt inny, tylko jak przychodzi do głosowania… Czy znasz tego kandydata? Dlaczego na niego głosujesz? Co takiego zrobił do tej pory? Próba uzyskania odpowiedzi na takie pytania zazwyczaj kończy dyskusję i zapada głucha cisza. To przykre, ale nasz naród głosuje na plakaty. Sprawdza się reguła: im więcej plakatów, tym pewniejszy sukces wyborczy. Wystarczy retuszowane zdjęcie w garsonce lub garniturze, nr listy i wyraźnie napisane nazwisko, ach i jeszcze najlepiej rozwiesić je tuż przy lokalu wyborczym – sukces gwarantowany! Patrząc na naszych polityków, liderów zadaję sobie pytanie – kto na nich głosuje? Dlaczego?

Na układy nie ma rady… Nie ma się co dziwić, że na czele partii stoją ludzie, którzy nie potrafią porwać tłumu… Prezesami firm, albo dyrektorami wysokiego szczebla mianuje się swoich. Jak długo tak pociągniemy, do kolejnych rozbiorów. Mówią, że Polak mądry po szkodzie… Czy to firma, czy partia dobrze by było mieć przekonanie, że lider dąży do poprawy jakości życia wszystkich członków wspólnoty, którą kieruje, za którą odpowiada, a nie tylko swojego najbliższego otoczenia i to tylko po to, by utrzymać się na stołku. Brakuje ludzi z wizją państwa, firmy za kilka dekad. Liczą się tylko kolejne wybory, albo utrzymanie na stanowisku za wszelką ceną, a przecież po nas, jak już odejdziemy nasze dzieci też będą musiały jakoś żyć.

Podobno żyjemy po to, by innym, tym po nas żyło się lepiej ( usłyszałem te słowa w jednym z filmów Kieślowskiego z cyklu DEKALOG), uznałem że to najlepsza definicja celowości istnienia życia ludzkiego. Marzę o tym, by większość ludzi myślała o tym co będzie po, a nie żyła tylko bieżącą chwilą. Dobra, nie mogę oczekiwać tego od wszystkich, ale liderzy powinni właśnie tak działać – z myślą o przyszłych pokoleniach.

„TU DZIŚ LEPIEJ NIE ODDYCHAĆ!” Jakość powietrza we Wrocławiu. Natura się broni!

To, że Wrocław jest bardzo źle, a raczej bardzo nieudolnie zarządzany wiemy od dawna. Wystarczy popatrzeć jak zorganizowana jest komunikacja miejska. Poziom sprawności, działania tej funkcjonalności miasta jest wyznacznikiem rozwoju każdej aglomeracji.

Po naszym mieście można poruszać się samochodem, rowerem, tramwajem i autobusem. Powiało optymizmem w poprzednim zdaniu „da się poruszać”… Kto bywa i musi przemieszczać się w godzinach szczytu z południa do centrum (ok. 8 km) ten wie, że zdarzają się dni, gdy bywa to niemożliwe. Nota bene jakiś czas temu, jedna z ulic naszego miasta, została okrzyknięta najwolniejszą osiedlówką w skali kraju. Chodzi o  ul. Zwycięską, która „zwyciężyła” w rankingu najbardziej zakorkowanych ulic w Polsce.

Władze samorządowe jakoś się tym problemem nie przejmują – obiecują dodatkowe trasy tramwajowe, taksówki wodne i jeszcze inne cuda w stylu kolei aglomeracyjnej, czy metra. Zdesperowani mieszkańcy ciągle dają wiarę w te projekty i tak koło się toczy, tylko zmotoryzowani na czterech kółkach stoją i klną – trują siebie i innych w gigantycznych korkach. Miejski horror – komunikaty o zanieczyszczeniu powietrza. Chyba nie ma nic gorszego od słuchania takich informacji.  Normą stają się zalecenia i komunikaty typu: nie wychodzić z domu! Słucham i zastanawiam się – jakie powietrze jest w moim domu?, skąd się tam znalazło? Czy, aby na pewno jest zdrowsze…

Natura się broni. Skoro społeczeństwo stawia na ludzi bez pomysłu, którzy już wiele razy pokazali, że nie zależy im na poprawie warunków życia mieszkańców to sami sobie są winni.

Tragikomicznie brzmi komunikat:TU DZIŚ LEPIEJ NIE ODDYCHAĆ! Czyżby ktoś znalazł alternatywę dla tego życiowego procesu? Są bakterie beztlenowe, ale powszechnie wiadomo, że życie człowieka bez tlenu to racze minuty niż lata. Może chodzi o konkretne miejsca – medal dla tego, kto na jednym wdechu przejedzie przez centrum Wrocławia. 

CDN.



Szczęście rodziców.

Prawdziwym skarbem rodziców jest zdrowe i wesołe dziecko. Nic więcej nie potrzeba nam do szczęścia. Rozumie to każdy, kto stał się w pewnym momencie odpowiedzialnym za życie innego, małego człowieka. Nie da się teoretyzować na temat stresu, którego doświadcza się w chwili, gdy zagrożone jest zdrowie córki, syna. Tego doświadczenia nie można sobie wyobrazić, nie można porównać do innych, z pozoru podobnych stresogennych sytuacji. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy zostałem tatą.

Pewnie przez całe życie będę uczył się żyć z tym poczuciem odpowiedzialności. Zdarzają się chwile złości, „zmęczenia materiału”, potem jeden uśmiech, jedno słowo i nic już nie ma znaczenia.

Kto nie był rodzicem, ten tego nie wie? Kto nie nim nie zostanie, nie da życia, nie poświeci się, by je pielęgnować i patrzeć jak staje się samodzielne, nigdy się nie dowie.

Teraz klika słów o polityku, który nie ma i nie miał rodziny – nie zrozumie potrzeb rodziców, nie będzie wiedział jak ważne są miejsca w żłobku, przedszkolu i szkole. Jak bardzo istotne jest by nasze dziecko czuło się tam dobrze i bezpiecznie. Nie da się, człowiek taki nie nadaje się do tego by zarządzać tego typu sferami życia społecznego. Nie możemy się spodziewać usprawnień, znaczących zmian polityki społecznej i zrozumienia faktu, że gdy dziecko nie dostanie się do przedszkola, żłobka – sytuacja ta wpływa na jakość życia całej rodziny, czasem przekreśla szanse na rozwój zawodowy mamy lub taty. Zrozumie to tylko ten, kto jest rodzicem.