ZERWANE WIĘZI

Relacje między dziećmi i rodzicami zazwyczaj nie układają się tak dobrze, jakby tego chcieli wszyscy. To trudne, zwłaszcza że goni nas czas i gdy raz dopuścimy do tego, by zostały zniszczone, możemy potem żałować, że nie udało się ich odbudować.

W czasach, gdy w telewizji były dwa kanały, a większość filmów oglądałem na kasetach VHS trafiłem na melodramat, który utkwił mi szczególnie w pamięci. Typowa amerykańska rodzina, która mieszkała na farmie w Teksasie. Matka, ojciec i syn. Ona była duszą i sercem tego domu. Ojciec nie potrafił zrozumieć syna. Jedynak miał inne marzenia, które nie pokrywały się z planami taty i wiedział, że kiedyś będzie musiał opuścić rodziców, aby je zrealizować. Ojciec nie chciał się z tym zgodzić, bał się samotności. Jednak to łatwa decyzja dla dorastającego człowieka, który na przyszłość patrzy przez pryzmat krótkich doświadczeń życiowych. Nie zawsze dziecko zdaje sobie sprawę, ile takie decyzje kosztują rodziców. Dla nas, młodych to otwarcie nowego rozdziału. Dla nich to świadomy koniec pewnej epoki. Czas na samotność. To skrywana każdego dnia tęsknota za ukochanym dzieckiem. Nie okażą tych uczuć. Za bardzo je kochają i pragną jego szczęścia, nawet kosztem samotności. Wiedzą, że każdy ptak musi zaznać kiedyś wolności, nawet jeśli całe życie spędził w gnieździe, w którym czuł się bezpieczny. Nadejdzie taki dzień, że rozłoży skrzydła, poczuje moc i dokona wyboru, poleci zobaczyć jak świat wygląd za horyzontem. Pofrunie tam gdzie wzrok nie może już nić dostrzec z perspektywy bezpiecznego domu. To nieuniknione.

Tak było też i w tej historii. Syn wyjechał na studia. Ojciec przestał utrzymywać z nim relacje, a matka w rozmowach telefonicznych nie chciała pokazać jak bardzo tęskni za jedynym dzieckiem. Było coś jeszcze. Czuła się z roku na rok słabsza. Jak każda kobieta nie przyznawała się do postępującej choroby. Wiedziała, że nie uda się jej wyleczyć i wyzdrowieć. Rak to często wyrok. Na początku wypierała to ze swojej świadomości, a gdy już nie dało się tego ukryć przed światem, powiernikiem jej tajemenicy stał się mąż. Razem ukrywali to przed synem. On zdobywał doświadczenia życiowe. Na studiach, w mieście, daleko do rodzinnej farmy był szczęśliwy. Do domu wrócił na prośbę ojca. Szybko zorientował się, że rodzice nie mówili mu przez te lata całej prawdy. Umierająca mama wytłumaczyła mu powód goryczy i oschłe traktowanie przez ojca. Zrozumiał, dlaczego ten zbudował mur obojętności między nimi. Dlaczego zerwał więzi, które ich kiedyś łączyły.

Nie pamiętam, czy udało się im po śmierci porozumieć. Więzi zostały zerwane i choć medycyna to ciągły postęp, a lekarze dokonują nowych cudów, (potrafią nawet już połączyć coś tak miniaturowego, jak przerwane obwody nerwowe), to jednak więzi między ludźmi nie da się odbudować z dnia na dzień. Nie wynaleziono jeszcze takiej nici chirurgicznej, która by zespoiła je na nowo. Zwłaszcza, gdy ludzie zdecydują się żyć własnym życiem. Z każdym dniem oddalają się od siebie.

To bardzo trudne. Utrzymywanie relacji z rodzicami po tym jak opuścimy dom rodzinny i zaczynamy żyć po swojemu. Zwłaszcza, gdy wcześniej nie były to zbyt dobre stosunki. Czasem spoiwem rodziny stają się wnuki. Często i to jednak okazuje się zbyt mało, by na nowo zrozumieć siebie nawzajem. By chcieć to zrobić…

Oglądając ten film przed laty nie wiedziałem, że moje życie może potoczyć się podobnie. Z jakiś powodów zapamiętałem jednak tę fabułę. Utkwiła mi w pamięci na zawsze.

Marzę o tym, by w każde kolejne święta czuć, że nasze więzi z córką są mocne i trwałe. Będziemy nad tym pracować. Nie chodzi o to, by zawsze była z nami przy wigilijnym stole. Chodzi o to, by zawsze tego pragnęła całym sercem, szczerze, mocno, bardzo?

POLITYKA I BŁĘDNE KOŁO.

Polityka to działanie na rzecz dobra wspólnego. To bardzo prosta definicja. Tworzenie wspólnoty powinno być podstawowym celem i zadaniem polityków. Organizowanie życia tak, by wszystkim żyło się lepiej. Co jeśli demokratycznie wybrana mniejszość sprzeniewierza się tej zasadzie? Gdzie jest granica? Czy i kiedy dowiemy się, że to już ten moment? Od kilku dni znowu słychać głośny sprzeciw sędziów. Fundamentem państwa jest prawo. Zniszczenie ustroju zaczyna się od destrukcji systemu prawnego.

Czy jesteśmy świadkami tego procesu? Kolejna odsłona wojny hybrydowej, czy po prostu chęć wprowadzenia despotycznych rządów jedynej słusznej formacji politycznej?

Szykuje się fala kolejnych protestów… Pytam, dlaczego nie poszliście głosować, tylko dziś biegacie po ulicach oburzeni? No tak, znowu nie było na kogo…, bo listy wyborcze ustalają partie i w zasadzie jak się nie sprzedasz układowi, to nie masz szans zaistnieć w życiu publicznym? To dzięki temu, że politycy ułożyli tak prawo, jesteśmy zmuszeni finansować ciągle partie z budżetu (dotacje). Konkretne organizacje mają pieniądze na kolejne wybory i kolejną papkę propagandową. Finansują z tego plakaciki, rozwieszane na każdym słupie, reklamy w tv i miliony ulotek… My za to płacimy! Oni?, oni się dobrze przy tym bawią. Dla dobra wspólnego w sejmie są ciągle ci sami ludzie. Dla dobra wspólnego odszczekują się nawzajem w mediach, a jak tylko gasną światła żegnają się w serdecznym uścisku. Na wizji odgrywają swoje role, poza nią dobrze się bawią na nasz koszt. Czasem wyjdą na ulice do protestujących. Zrobią sobie zdjęcie, parę słów na portalu społecznościowym i powrót do ciepłego domku… Jakby nie patrzeć to ciągle dobrze płatna robota. Z dodatkami kilkanaście tysięcy nazbiera się miesięcznie… Ludzie protestują, marzną i ciągle jeszcze wierzą. Tylko w co? Za kilka lat będą mogli zagłosować tylko na tych, których im wskaże partia… Mierny, bierny, ale wierny… Błędne koło…

PRZYZWOITOŚĆ

„Jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie”… (Antoni Słonimski). O rany! Usłyszałem to dzisiaj rano w programie informacyjnym z ust pewnego człowieka, który apelował do prezesa NIK, nawołując go do ustąpienia z urzędu… Co za tupet, żeby to robić publicznie, ten człowiek sam już dawno powinien odejść z urzędu. Wyświechtane słowo, zdeptane, którego znaczenia już chyba nie pamiętamy. Prezydenci nie przywiązują do niego wagi. Znamy historię zderzenia z tramwajem o poranku – to z lokalnego podwórka, po takim zachowaniu urzędnik, który szanuje urząd powinien natychmiast z niego zrezygnować i ponieść wszystkie konsekwencje. Znamy historię wybiórczego traktowania prawa ( stwierdzenie, że wyrok sądu to tylko opinia…), przy tym ośmiorniczki i szczere rozmowy u „SOWY…” (podobno już bez przyjaciół), to nic. Jest wiele przykładów obrazujących „przyzwoite zachowania” osób publicznych, które powinno być przykładem jak nie należy postępować, a mimo to trwają i mają się dobrze na swoich stanowiskach, nawet awansują. Jak to interpretuje społeczeństwo? Jaki przykład dajemy młodzieży? Taki oto, że każdy cwaniak jest lepszy od człowieka przyzwoitego. Jak cię złapią na kradzieży, to robisz zdziwioną minę i mówisz, że to przecież ci się należało. Jak przyłapią cię na kłamstwie, to na nowo definiujesz prawdę, albo udajesz ofiarę. Dziś na masową już skalę stosowana jest taktyka grania na zwłokę, na czas. Ludzie zapomną, wybaczą i to się im po prostu się opłaca, bo działa. Przecież widzimy, z mijają lata, a ci ludzie nie ponoszą konsekwencji. Są nietykalni i dalej, przyspawani do stołków okupują swoje urzędy. Można by powiedzieć, że „przyzwoitość” została na nowo zdefiniowana. Bzdura. Tak jak prawda jest tylko jedna, tak samo jest z przyzwoitością. Tylko w ustach ludzi nieprzyzwoitych słowo to brzmi szkaradnie. Nie przyzwyczajamy się do tego, amnestia dotyczy tylko ludzi przyzwoitych. Jeśli nie współcześni to historia ich oceni. Jest jeszcze bóg, ale wieczne potępienie to za mało, dla tych szkodników.