Dwa tygodnie temu ukazał się ciekawy artykuł… Dlaczego pracodawcy nie chcą dostrzec, że pracownicy zaczynają sobie cenić możliwość łączenia życia zawodowego z rodzinnym. Tymczasem wiele korporacji zmusza do wyjazdów integracyjnych, ale bez rodzin – gdzie tu sens. Taka propozycja jest dobra dla początkujących pracowników i wypalonych menadżerów, którzy nie mają życia prywatnego. Pierwsi zaczynają i po chwili znajdą sobie miejsce w innej korporacji, drudzy nie są już tak perspektywiczni. Prędzej czy później brak rodzinnego życia i frustracje z tym związane przenoszą się do pracy – mobbing, tyrania, brak zrozumienia problemów pracowników = brak umiejętności skutecznego motywowania. Gdyby ktoś chciał sięgnąć do historii, to w dawnych zakałach pracy (PRL) popularne były wyjazdy z szefostwem, ale równie istotne były imprezy dla pracowników z ich rodzinami. Tymczasem nadal w większości korporacji oferuje się np. wycieczki zagraniczne za wyniki w sprzedaży, ale tylko dla handlowców i menadżerów. Czy wakacje z szefem to naprawdę nagroda? Czy nie jest to sposób na bezkosztowe zwiedzanie świata dla kadry kierowniczej?, bo niestety bez względu na wynik zazwyczaj cyklicznie wyjeżdża stała grupka dyrektorów i prezesów. Większość wywiadu, jaki przeprowadzam rekrutując tyczy się tego co nie jest bezpośrednio związane z pracą przyszłego kandydata – dopiero te odpowiedzi pokazują ile i co chce osiągnąć przyszły pracownik. Pracodawcy niestety nie chcą zmieniać oferty – uważają, że są tak wspaniali, że karta sportowa, medyczna i możliwość wyjazdu na wakacje z szefem to jest magnes, któremu trudno się oprzeć… Tymczasem wielu z nich, oderwanych od rzeczywistości, zapomina co w życiu ważne: rodzina, potem praca i gdzieś pomiędzy własne pasje – to zdrowe podejście do życia, cdn.
Kategoria: Ogólne
Sztuczne święta..
Już za nami, gorączka zakupów, korki i cała otoczka, której nie chcemy kojarzyć z tym co pamiętamy jeszcze z czasów dziecięcych. To co się dzieje od kilku lat ze świętami w Polsce, sprawia, że chwilami mam ochotę przenieść się w czasie. Pamiętam jak to wyglądało kiedyś. W domu unosił się ten cudny zapach gotowanej kapusty, grzybów, każdy miał coś do zrobienia, pomagało się mamie, tacie. Nawet taka pozornie łatwa sprawa jak życzenia wymagała zaangażowania i odrobiny wysiłku. Trzeba było odpowiednio wcześniej kupić kartki świąteczne, przypomnieć sobie adresy, imiona wujków, ciotek i kuzynostwa. Wypisać je starannie, potem okleić znaczkami i wysłać na poczcie. Dziś mamy SMS’y, nawet nie trzeba się zbytnio trudzić, można skorzystać z udogodnienia, pójść na łatwiznę i wysłać szablon do wszystkich adresatów w książce telefonicznej. Takich życzeń nie lubię najbardziej. Co to ma być? Maszynka do wysyłania życzeń. Jak dostaję takiego SMS to mam ochotę go natychmiast wykasować. Jednak staram się zmieniać ten obyczaj i na każdego odpisuję własnymi słowami – jest to mój wyraz szacunku jakim darzę adresata życzeń. Wtedy, w mojej ocenie ma to sens, inaczej byłbym powielaczem świątecznego spamu. Tęsknię za świętami z lat dzieciństwa, było skromniej, ale jakoś tak bardziej razem. Wydaje mi się, że byliśmy bardziej obecni, wspólnotowi. Dziś, spotkania rodzinne są trochę inne, może to czasy w jakich przyszło nam żyć?, wszędzie biegniemy, nawet przy wigilijnym stole jest jakoś tak zbyt szybko. Mamy tak dużo, ale tak niewiele z tego jest naprawdę.
AL.
Sztuczna inteligencja jest największym zagrożeniem współczesnej cywilizacji. Do chwili, w której będziemy w stanie ją kontrolować, będzie najbardziej skuteczną bronią na świecie. Pytanie: jak długo uda się człowiekowi panować nad AL ( ang. artificial intelligence )?
Z pewnością algorytmy wykorzystywane są już w kampaniach wyborczych, do analizy zachowań i preferencji wyborców. Ostatnie wybory prezydenckie w USA potwierdzają, że portale społecznościowe mogą wpływać na wynik wyborczy, na decyzje ludzi. Na dodatek w tak ważnych kwestiach, jak wybór lidera, szefa, człowieka, od którego będzie zależała ich jakość życia ( co należy uznać za jedną z większych wad systemów demokratycznych, często w rękach jednego człowieka leży los całego narodu).
Sztuczna inteligencja jest ogromnym zagrożeniem dla społeczeństwa. Prosta obserwacja udowodniła mi, że trudno się oprzeć jej urokowi. Mój znajomy był zagorzałym przeciwnikiem portali społecznościowych. Unikał ich jak tylko mógł, świadomie, z wyboru. Po jakimś czasie zachęciłem go do założenia konta na FB. Nie minęło kilka tygodni, od pierwszego logowania i stał się zagorzałym fanem tego portalu. Dziś nie wyobraża sobie życia bez tej platformy społecznościowej. Poświęca jej każdą chwilę, to do tego wirtualnego świata przeniosło się jego życie.
Dla ludzi pracujących na stanowiskach eksponowanych publicznie FB, Twitter stały się szczególnym zagrożeniem. Obserwuję od pewnego czasu jak bardzo to wpływa na polityków, dyrektorów spółek miejskich, urzędników. Szukają sposobu dotarcia do największej liczby wyborców, decydentów i możliwości utwierdzeniach ich w przekonaniu, że cały czas intensywnie pracują. Ich wpisy i aktywność na portalach zdaje się być raportem z codziennej pracy. To szokujące, ale większą część dnia roboczego spędzają na FB, wrzucając tam swoje zdjęcia i wpisując komentarze ? ile czasu taki menadżer przeznacza na zarządzanie, podejmowanie decyzji, planowanie strategii? Zastawiające, prawda? FB, Twitter uzależnia, doprowadza użytkownika do stanu ciągłego napięcia, wyczekiwania na informacje, powiadomienie o czymkolwiek. Człowiek spogląda na telefon i obserwuje czy już powinien zajrzeć na swoje konto. Czy mruga niebieska dioda, albo inny sygnał oznajmia o pojawieniu się nowego komentarza. Nerwowość uzależnionego wywołuje brak aktywności. To bardzo groźne zjawisko, gdy dzień zaczyna się od dokładnego przeglądania powiadomień na smartofnie. Alarmującym powinien być fakt, gdy zauważamy, że nie potrafimy wytrzymać kilkunastu minut bez sięgania ręką po telefon.
To wszystko jest ubocznym efektem działania sztucznej inteligencji. Pokazując swoje preferencje, odpowiednie algorytmy podsuwają nam interesujące nas informacje, wciągają w siec połączeń z użytkownikami o podobnych zainteresowaniach i tak uruchamia się koło zamachowe, które już później trudno zatrzymać.
Sztuczna inteligencja wykorzystuje algorytmy, uczy się podobnie jak człowiek i każdy inny żywy organizm: analizują swoje decyzje, wybiera większą korzyść. Ocenia ich efekt i w powtarzalnych przypadkach jest w stanie przewidzieć konsekwencje określonego działania. Ewolucja korzystając z tego prostego algorytmu, doprowadziła ssaki na szczyt piramidy, przyroda dała człowiekowi szansę, która wykorzystał. Czy AI wykorzysta możliwości jakie da jej człowiek?
My, istoty żywe mamy uczucia, maszyna będzie kierować się czystą kalkulacją. Zero-jeden, wynik nie podlega ocenie emocjonalnej. To jest największym zagrożeniem. Raz uruchomiony algorytm, który przestaniemy kontrolować zadecyduje o naszym być lub nie, zrobi to bez emocji. Powinniśmy się obawiać? Tak, z pewnością. Nie jesteśmy idealni, ale ta nasza niedoskonałość wiele razy uchroniła już ludzkość od totalnej zakłady, która jest możliwa. Od chwili zbudowania bomby atomowej jesteśmy zdolni do autodestrukcji. W przypadku zagrożenia, maszyna nie zawaha się i wykona działanie do końca. Może ocenić, że to właściwe działanie, ale będzie w stanie do końca przewidzieć konsekwencji.
Dziś wiele sfer naszego życia kontrolują automaty, od tych prymitywnych – sprzątających, po maszyny sterujące ruchem ulicznym. Pozwalamy się im „uczyć”, poznają nas i nasze preferencje. Co się stanie, gdy będą w stanie lepiej i szybciej niż my sami przewidywać nasze zachowania?
Komputery rozleniwiają nas, nie ćwiczymy już tak intensywnie umysłu, jak to miało miejsce przed erą komputerów. Każdy z nas znał na pamięć przynajmniej kilka numerów telefonów, dziś polegamy na zapisach w telefonach. Naukowcy oceniają, że wykorzystujemy niewielką część możliwości naszego mózgu. Narząd nieużywany zanika, teoria znana i udowodniona przez teoretyków ewolucji.
Sztucznej inteligencji należy się bać. W pewnym momencie, może się nam już tylko wydawać, że jesteśmy nad nią w stanie zapanować.