Sztuka wyboru.

To zdjęcie, które widzicie na stornie startowej i tu nad wpisem – to zachód słońca nad Bałtykiem, zrobiłem je na sam koniec naszych wakacji. Właściwie to był przypadek, że udało mi sfotografować ten widok. Uparłem się, że właśnie tego wieczoru muszę pójść i uwiecznić ten moment, który najbardziej kojarzy mi się z wakacjami nad polskim morzem. Następnego dnia nasza córka rozchorowała się i musieliśmy wyjechać, wcześniej niż to planowaliśmy. To był kolejna lekcja od losu, że nie warto odkładać pewnych rzeczy na jutro, na później. Moja mama długo czekała z tatą na emeryturę, którą postrzegali jednoznacznie – to nasz, zasłużony urlop. Teraz, na emeryturze będziemy zwiedzać, wypoczywać i korzystać z życia. Pech chciał, że akurat w tym roku kiedy mama osiągnęła swój wiek emerytalny, rząd zmienił przepisy i musiała uzbroić się w cierpliwość. Jeszcze tylko kilka miesięcy – mówiła. W tym czasie, dosłownie pół roku przed emeryturą zdiagnozowano u niej glejaka, złośliwego i bardzo agresywnego. Choroba postępowała szybko. Mama dożyła co prawda emerytury, była na niej jednak niespełna miesiąc… Całe życie czekania na coś… Bóg gra z nami w kości? Myślę, że nawet On, nie planuje wszystkiego tak do końca, bo przecież daje nam wolną wolę wyboru między dobrem a złem. W życiu przekonałem się do jednego: należy ufać przeczuciom. Czasem coś nam mówi, że właśnie dziś, teraz należy działać – od pewnego czasu wsłuchuję się w ten głos. Jestem racjonalistą, analizuję, przeczucie stało się jednak jedną ze składowych równania. Wśród wielu niewiadomych, ta stała się całkiem istotną zmienną. Nie popadam w skrajność, co to, to nie! Częściej się jednak zastanawiam.

Los zmusza nas do dokonywania wyborów, o ich słuszności i tak przekonamy się dopiero na koniec życia. Mama zmarła trzy lata temu. Szczęśliwa, u boku tego, z którym była na dobre i na złe. Na te ostatnie „wakacje”, mama pojechała jednak sama. Zdążyła, jak zwykle zaplanować swój wyjazd, przygotować Tatę, nas na swoje odejście. Była zbyt silną kobietą, by pozwolić ograć się przez Niego w kości. Postawiła na swoim. Była przygotowana i na ten scenariusz. Dotrwała do Wigilii Bożego Narodzenia, moich urodzin, czterdziestej rocznicy ślubu, a potem, po tym wszystkim,  co w przypadku zaawansowanego glejaka było nadludzkim wysiłkiem, pożegnała się ze mną, z Tatą i odeszła. Na swoich warunkach. Mimo wąskiego pola wyboru, to ona zdecydowała ostatecznie jak i kiedy powie: „KONIEC”. Podziwiam ją za tę siłę woli, bez tego i mnie nie byłoby na tym świecie.

Mijają lata, tygodnie, dni. Kolejne nie przyniosą mi odpowiedzi na pytanie: dlaczego takie choroby przytrafiają się takim ludziom jak Ona? Co i kto o tym decyduje? Może to jednak tylko statystyka? To mój pierwszy i jedyny taki wpis o śmierci mamy, nie będę już do tego chciał wracać. Jej życiowe poświecenie nie poszło na marne. Zostawiła po sobie spuściznę, której świadomi są tylko jej najbliżsi.  Czuję ciągle jednak rażącą niesprawiedliwość losu. Ślepy traf? Dlaczego Ona i to w takim czasie? Komu na tym zależało? Plan, czy przypadek? Zupełnie jakby, pod symbolem śmierci: kostuchy z kosą w długim płaszczu z kapturem, ukryta była małpa z brzytwą, która tnie na oślep, na kogo wypadnie, na tego bęc. Bez logiki, bez sensu?

Cieszę się życiem, uśmiecham do promieni słońca, do żony, córki i przypadkowych przechodniów. Nie wiem, co czai się za zakrętem, co przyniesie los. Pewnych rzeczy nie odkładam na później. Jeśli tylko mogę coś zrobić, zrealizować jakieś małe pragnienie,  nie szkodząc innym i nie łamiąc zasad, to robię to. Na sesję zdjęciową na plażę, wybrałem się sam, mimo faktu, że wakacje spędzaliśmy razem, rodzinnie. Moje dziewczyny postanowiły zostać w ośrodku wypoczynkowym. Było chłodno, nie namawiałem ich, ale i sam nie chciałem zrezygnować. Uparłem się jak zawsze. Tego dnia okazało się, że był to jeden z piękniejszych zachodów słońca, jaki mogłem do tego dnia obserwować nad morzem. Z perspektywy czasu, cieszę się podwójnie z tamtej decyzji. Rano byliśmy zmuszeni wracać do Wrocławia. Gdybym nie poszedł zrobić tych zdjęć – żałowałbym do dziś. Następnego wieczoru nie byłoby to już możliwe…Byłem w zupełnie innym miejscu. Mam zdjęcia, zachowałem wspomnienia.

Autor

Sebastian

Przygotowuję i realizuję projekty dla firm, szkół i instytucji. Wypalenie zawodowe (zapobieganie), motywacja oraz przemoc rówieśnicza, cyberprzemoc. Zajmuję się pomocą w osiąganiu szeroko rozumianego dobrostanu psychicznego. Więcej na www.sdwilk.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *