WIOSNA

W mediach na przemian informacje o ilości zakażonych, zmarłych, ozdrowiałych i kłótnia o wybory. To ostatnie szczególnie mało istotne stało się w całej tej sytuacji, w której znaleźliśmy się ponad miesiąc temu.

Pracujemy zdalnie, mamy wodę, prąd i co jeść, a na dodatek jesteśmy razem w domu i nie musimy stać w korkach. Wydawałoby się, że czasu jakby więcej, ale to nie prawda. Obowiązki, praca, nauka to wszystko dzieje się cały czas, z tym że bardziej efektywnie, bo faktycznie nie tracimy czasu na dojazdy. Odczuwają to szczególnie mieszkańcy dużych aglomeracji, zwłaszcza we Wrocławiu, gdzie transport publiczny jest bardzo źle zorganizowany, a ważne inwestycje drogowe, budowa obwodnicy stoją w miejscu od lat.

Cieszmy się zatem, że przy odrobinie dyscypliny możemy zrealizować swoje zadania w ciągu ośmiu godzin, a te dodatkowe dwie, które traciliśmy w korkach możemy wykorzystać na spacer. Od wczoraj po parku i lesie – miła odmiana. Tylko należy pamiętać, że trwa susza i zagrożenie wybuchu pożaru jest ogromne. Australia to był dramat, który rozgrywał się całkiem niedawno na oczach całego świata. W Polsce mamy stan suszy, jakiej nie notowano od ponad 150 lat. Rano nawet na łąkach nie ma rosy, wczoraj płonęła część Biebrzańskiego Parku Narodowego, to dramat dla zwierząt, zwłaszcza wiosną, gdy na świat przychodzą bezbronne młode.

Miało być optymistycznie, ale mało tych informacji w mediach i człowiek przesiąka tym defetyzmem. Wydaje się, że nie do końca zwyciężamy w walce z korona-wirusem. Dlatego częściej spoglądam za okno, mniej gapię się w szklany ekran tv i wtedy zaczynam czuć się naprawdę lepiej.

Wiosna, Wrocław, Ołtaszyn 2020.

Cieszy fakt, że jest wiosna. Jest dużo słońca, dzień jest dłuższy i jakość tak bardziej energetycznie jest od samego rana. Maseczki stały się modne i nie dziwią już nikogo. W zasadzie głupio jest wyjść z domu bez maseczki. Uwielbiam spacery o świcie. Jest chłodno, ale to orzeźwiający chłód.

Wschód słońca zawsze działa na mnie bardzo pozytywnie. Jak mieszkałem na wsi uwielbiałem wcześnie, często zanim pierwsze promienie słońca pojawiły się na horyzoncie wychodzić zbierać grzyby w lesie. To była też okazja do podglądania zwierząt w naturalnym środowisku. Stada jeleni i saren, dziki z młodymi spacerujące po polach na skraju lasu, albo zające bawiące się w berka na polanach. Natura to coś cudownego.

W mieście trudno o takie przeżycia, choć często spotykam wieczorami jeże, które są atrakcją dla naszej Dafne. Nasza psina ostrożnie obwąchuje jeżyka, oddalamy się trochę i czasem czekamy, aż wystawi swój pyszczek i szybkim tuptusiem ucieknie w krzaki, tak gdzie czuje się bezpiecznie. Muszę być czujny, żeby nie wystraszyła zanadto cichego mieszkańca naszej okolic. Na Ołtaszynie można jeszcze spotkać bażanty, lisy i sarny. Urbanizacja, nowe inwestycje deweloperskie niszczą ten świat bezpowrotnie z przerażającą systematycznością i bezwzględnością. Taka kolej rzeczy, pozostaje mieć nadzieję, że te dzikie zwierzęta zdążą uciec i znaleźć sobie nowe domy. Czy człowiek da im na to szanse? Czy urzędnicy wykonają badania środowiskowe i uwzględnią przed wydaniem pozwoleń na budowę, że wiosną trwa okres lęgowy? Mam nadzieje. Pieniądze to nie wszystko co się powinno liczyć w życiu.

Na razie mój „towarzysz” na biurku wydaje się być przytłoczony faktem, że narodowa kwarantanna będzie trwała jeszcze kilka tygodni, może nawet miesięcy, ale może tylko mi się wydaje, że to jest takie niedobre, może po tym wszystkim będziemy bardziej serdeczni względem drugiego człowieka… Pozdrawiajmy się częściej na spacerach. Nawet, gdy mijamy nieznajomych. Taki zwyczaj przyjął się na szlakach górskich. To daje kopa, nadzieję i wyzwala dodatkową pozytywną energie. Nawet, gdy ma się na twarzy maseczkę, czuć gdy się uśmiechamy. Sprawdź jeśli mi nie wierzysz jeszcze dziś 😉

RESET

Mam dość! – tak sobie powiedziałem kilka dni temu. Wiadomości o liczbie zakażonych, chorych, zmarłych z powodu wirusa i to na początku dnia to zły pomysł… Sprowadzało się to do tego, że przez kolejne godziny człowiek zastanawia się, co będzie jak zachoruje i czy będzie miał szczęście w tej loterii? Stawką jest zdrowie i życie.

Dlatego oderwałem się od portali społecznościowych, od wiadomości w tv i internecie, po to aby dostrzec, że ciągle żyjemy i możemy mieć plany. Przecież ta sytuacja za chwilę się skończy. Bez względu na to co postanowią politycy, wrócimy do normalności.

Na szczęście mam jeszcze trochę książek na półce, do tego nieograniczony dostęp do booków w sieci. Powoli wkrada się też rutyna – zakupy raz w tygodniu, regularne spacery z psem, szkoła i lekcje online, gotowanie i sprzątanie. Życie trwa i trwać będzie, teraz trochę w innej formie, ograniczonej do czterech ścian i najbliższej okolicy, ale to ciągle życie, nasze życie i tylko od nas zależy jak je przeżyjemy.

Można się dołować, ale można się cieszyć chwilą i żyć nadzieją.

P.S.

Garaż wysprzątany, jeszcze najtrudniejsze zostało do zrobienia dla początkującego minimalisty – ograniczyć liczbę rzeczy. Poprzestać na tych najbardziej potrzebnych. Muszę poradzić sobie z sentymentalnymi wspomnieniami. Ma na przykład jeszcze kasety magnetofonowe, które dla mojej córki są niczym artefakty dla archeologa. Dla mnie pierwszy walkman SONY, kupiony za pierwsze zarobione pieniądze ciągle jest jakimś kawałkiem życia, wspomnieniem czasów, które minęły bezpowrotnie… Walczę i wkrótce się z tym uporam 😉

ZMĘCZENIE?, TO MOŻE JEDNAK MINIMALIZM?

To już kolejny tydzień. Zastanawiam się jak długo wytrzymamy w domach. Pogoda za oknem zachęca do wyjścia na spacer, rozsądek podpowiada jednak, że należy unikać wszelkimi sposobami kontaktu z innym człowiekiem – nikt nie może być pewien, że nie jest nosicielem groźnego wirusa.
Praca w domu, czas na czytanie, na porządkowanie myśli i rzeczy. Tu wracam do minimalizmu.
Od dawna przyglądałem się jak bardzo konsumpcja zdominowała życie nasze. W tygodniu zaganiani, żeby zarobić pieniądze, weekendy w galeriach handlowych, żeby odreagować zmęczenie dnia powszedniego.
Błędne koło, napędzane sprytnymi sztuczkami specjalistów od marketingu. Każdy sezon to nowa moda, a na dodatek spada jakość ubrań. Kupujemy więcej, częściej i zanim się zorientujemy mamy pełne szafy ubrań, które nie nadają się do noszenia. Wykorzystują to firmy, które wystawiają kontenery na zużytą odzież. Niestety, tylko część z nich zajmuje się pomaganiem i działalnością charytatywną, pozostałe realizują założenia czysto biznesowe. Konsumenci zapełniają kontenery rzeczami, bo brak miejsca w szafie, bo kolejny sezon się zbliża. To błędne koło. Ciągle tylko kupuj, kupuj i kupuj.
Minimalizm jest odpowiedzią na wewnętrzny bunt wielu z nas. Zgromadzone rzeczy zaczynają przytłaczać człowieka. Elektronika, gadżety podobnie jak ciuchy zmieniają się sezonowo. Poza tym rozwój technologi sprawia, że jesteśmy zmuszeni do regularnej wymiany telefonów. W starych komórkach nie jest aktualizowany już system operacyjny. Z czasem nie możemy korzystać z aplikacji, do których się przyzwyczailiśmy. Podobniej jest z komputerami, kolejne wersje oprogramowania wymagają do płynnego działania wydajniejszej grafiki, lepszego procesora. Tak jest ze wszystkim.
Świat pędzi jak oszalały, zmusza się nas, abyśmy dotrzymywali mu kroku.
Trzy tygodnie temu stało się coś nieoczekiwanego. Wirus, groźba choroby zatrzymały to koło zamachowe, napędzające wszechobecny konsumpcjonizm. Zamknięte galerie, konieczność spędzania czasu w domu ma swoje plusy. Jest czas, by zajrzeć do szuflad, szaf, garaży, piwnic i strychów. Można spojrzeć na swoje „zbiory” i zastanowić się „quo vadis” człowieku?
Od kilku dni porządkuję swoje zbiory rzeczy. To nie wszystko, sięgam głębiej, staram się uporządkować myśli. W domu, w którym jest komplet domowników bywa trudno, ale da się. Zachęcam wszystkich do refleksji nad tym wszystkim co nazywamy stylem życia? Może warto coś zmienić w przyszłości. Ja będę próbował.
Dużo bym dał, żeby każdy dzień, który spędziłem w galerii na zakupach wykorzystać inaczej. Gdy skończy się czas izolacji, to pierwsze miejsce do którego się udam z pewnością nie będzie sklepem. Marzę o spacerze po lesie, treningu na rowerze, daleko, daleko poza miastem. Tam gdzie czuć wolność i przestrzeń ograniczoną tylko linią horyzontu, tam gdzie wzrok już nie sięga… Tak mało cenimy wolność. Była tak powszechna…, nie docenialiśmy jej. Minimaliści zwracają uwagę, że nie ma nic bardziej cennego od czasu. Nie da się go kupić, ale łatwo go spieniężyć. Zawsze uważałem, że aby poczuć się szczęśliwym, trzeba chcieć więcej. Byłem w błędzie, trwoniłem czas na nieistotne sprawy, toksycznych ludzi. W zeszłym roku zweryfikowałem część projektów, które mocno absorbowały mój czas. Zamiast odpoczywać, czytać, być w domu z rodziną starałem się naprawiać, to czego się nie da uleczyć.
Ludzie zawsze będą pazerni na władzę, osobiste korzyści. Większość tylko udaje społeczników, a jak przyjdzie co do czego sprzedają się politykierom, małym cwaniaczkom. Szkoda na to czasu, mojego czasu.
Ten czas kwarantanny utwierdza mnie w przekonaniu, że to dobry moment na zmiany.