DZIEWCZYNKI Z ZAPAŁKAMI

To nie będzie bajka o biednych dziewczynkach, które musiały sprzedawać zapałki, bo do takiej pracy zmusiła je bieda i kryzys wywołany epidemią…, niestety to nie to…

Przy ul. Orawskiej we Wrocławiu był do niedawna dziki park. To teren prywatny. Od kilku miesięcy właściciel robi tam porządki. Został zmuszony do wycięcia zdziczałych drzew owocowych. Dlaczego musiał to zrobić? Przyczyną jest zachowanie okolicznych mieszkańców, którzy urządzili tam nielegalny śmietnik. Odbywało się tu nawet grilowanie. Normą było zostawianie resztek jedzenia i śmieci przez imprezowiczów.

Właśnie w tym miejscu Dzień Ziemi postanowiły uczcić dwie „dziewczynki”. Rozczarowanie brakiem drzew, ukryły się przed światem za stosem chrustu. W dobrych humorach spędzały wieczór. Echem po całym osiedlu rozbrzmiewały ich śmiechy. Głośne zachowanie, jak się dziś okazało, to był najmniejszy problem.

Zauważyłem te panie podczas wieczornego spaceru z psem. Pomyślałem sobie, że nie ma się co dziwić, bo ile można siedzieć w domu? Wieczór piękny, w tle zachodzące słońce, ciepło, cudowny klimat, wymarzony do rekreacji w plenerze. Może faktycznie, nie zważając na kleszcze i inne robactwo, przyjemnie jest tak usiąść na suchym mchu, tuż przy jeszcze bardziej wysuszonej przez słońce łące.

Trawa się zazieleniła, wiosna się rozkręciła i jest po prostu cudnie. Człowiek uwielbia pikniki i chętnie spędza czas na łonie natury. Gdzie mają się podziać biedne sierotki? Wszystkie knajpy pozamykane, co robić? Do lasów i parków można zaledwie od tygodnia wchodzić. Nie ma się co dziwić, że dwie dziewczynki przycupnęły sobie za stertą chrustu i dowcipkują na całego.

Krajobraz po imprezie plenerowej…

Dziś rano, kilka dni po tej „imprezie plenerowej” z okazji Dnia Ziemi, mój pies bardzo chciał ponownie odwiedzić to miejsce. Powód okazał się prozaiczny. Opakowanie po salami było dla niego wystarczającą pokusą, by tam zajrzeć? To co zastałem, przyprawiło mnie o zawrót głowy.

Dziewczynki z zapałkami, urządziły sobie tam imprezkę, zakrapianą tanią wódeczką (ćwiarteczka) z pobliskiego sklepiku. Na miejscu zostało kilkanaście niedopałków, zużyta zapalniczka, mnóstwo spalonych zapałek… Plastikowe opakowania po napojach i kiełbasie rozrzucone dookoła, nie zapomniały też o jednorazowych rękawiczkach. Śmieci zostały na miejscu imprezy, kilkanaście metrów dalej stoją kontenery na odpady…

„Prezenty” od okolicznych mieszkańców i robotników z okolicznych budów.

Ul. Orawska 24.04.2020, rok po sprzątaniu.

W czasie gdy płoną lasy, Biebrzański Park Krajobrazowy na naszych oczach przestaje istnieć, ludzie zachowują się jakby zabrakło im wyobraźni. Jak inaczej można nazwać gaszenie papierosów w suchej ściółce, tuż przy stosie chrustu i na skraju suchej jak pieprz łąki?!

To aż się prosi o pożar. Wystarczy jeden niedopałek, rzucony wieczorem w trawę i przez noc może dojść do katastrofy!

Teraz rozumiecie, dlaczego właściciel terenu postanowił go „wyczyścić”. Rok temu razem z sąsiadami przez dwa weekendy sprzątaliśmy również ten „dziki” park. W tym miejscu zebraliśmy kilkanaście worków szklanych butelek po wódce i podobną ilość plastikowych opakowań po napojach. Było nam wstyd. Mieszkaliśmy w pobliżu śmietniska, które prawdopodobnie sami sobie tu urządziliśmy przez lata. Właściciel nie ogrodził terenu, nie ograniczał wstępu. Prosił tylko, by sprzątać po pieskach i nie śmiecić.

W tym roku nie sprzątaliśmy okolicy. Ograniczenia związane z pandemią nas powstrzymały. Każdego dnia przybywa śmieci na Orawskiej i Motylkowej. Butelki, puszki po piwie, opakowania i wszystko, co tylko zbędne, niepotrzebne ląduje w krzakach przy drodze.

To nasz dom to jak o niego dbamy, jak wygląda świadczy o nas samych. Niezbyt to piękna wizytówka i raczej powód do wstydu.

Brak wyobraźni doprowadził do wielu katastrof. Wypalanie traw to taki nasz „narodowy sport” – to jest główna przyczyna wiosennych pożarów. Rzucanie kiepów na chodniki i trawniki to osiedlowa norma.

Człowieku! Opamiętaj się! Chociaż w lesie włącz myślenie! Jest susza i będzie jeszcze bardziej niebezpiecznie.

Mam nadzieję, że opisane przez mnie zachowania „piknikowe” to tylko incydent. Bądźmy czujni. Bajka o dziewczynce z zapałkami jest smutna, jej życie gaśnie z ostatnią zapałką. Epilog współczesnej wersji z dwoma brunetkami, bawiącymi się zapałkami na Orawskiej mógł okazać się tragiczny w skutkach dla mieszkańców Ołtaszyna.

P.S.

W czasie epidemii, trudno sprzątać po kimś bez rękawiczek. Ktoś jednak będzie musiał uprzątnąć ten bałagan. Może ta informacja dotrze do adresatek i panie się zreflektują…

Czy jednak ktoś inny to zrobi?

Jak myślicie?

Autor

Sebastian

Przygotowuję i realizuję projekty dla firm, szkół i instytucji. Wypalenie zawodowe (zapobieganie), motywacja oraz przemoc rówieśnicza, cyberprzemoc. Zajmuję się pomocą w osiąganiu szeroko rozumianego dobrostanu psychicznego. Więcej na www.sdwilk.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *