COVID-19, CO PANDEMIA W ŻYCIU ZMIENIA?

Zaczytany Anioł…

Mamy to! Ostatnie dni to kolejne rekordy wykrytych przypadków zakażenia wirusem. Ciągle śmiercionośnym, bo nie mamy skutecznego leku, nie wiemy jak długo utrzymuje się odporność u ozdrowieńców. Zakażenie i rozwój choroby to swoistego rodzaju loteria. Gra o życie, której wynik jest niewiadomą. Możemy tylko przewidywać, że ludzie młodsi mają większą szanse na przeżycie.

Wirus zaskakuje, zmienia się, ciągle się go uczymy. Szczepionki, skuteczne leki mogą się pojawić za kilkanaście miesięcy, ale skutecznego leczenia możemy się spodziewać dopiero w 2024 roku – takie są fakty, takie są opinie lekarzy specjalistów…

Do tego czasu nikt nie może być pewien jak poradzi sobie z Covid-19 po zakażeniu. Wkurza mnie każdy wpis, czy grafika bagatelizująca zagrożenie. Trywializowanie zagrożenia staje się poważnym problemem społecznym. Liderzy, butni i głupi nie noszą maseczek, potem spotykają się z wieloma osobami. Dają przykład skrajnej głupoty, bo ich zachowanie jest pożywką dla różnego rodzaju maści populistów.

W mijającym tygodniu obudził mnie news dnia – Prezydent USA jest zakażony. Jak zareaguje na wirusa jego organizm? Tego nikt nie wie. To powinno dać do myślenia ludziom. Najpotężniejszy człowiek świata nie jest pewien czy przetrwa. To jest dowód na to, , że Covid-19 nie jest chorobą ubogich i biednych. To nie jest zaraza, która omija potężnych przywódców i ludzi dobrze usytuowanych. Może zachorować każdy, podobnie jak to jest w przypadku nowotworu. Z tą jedną różnicą – w łatwy i sprawdzony sposób można się uchronić przed zakażeniem i chorobą. Rak może zaatakować niespodziewanie. Nie zawsze da się przed nim uchronić samą profilaktyką. W przypadku Covid-19 wystarczy zachować dystans społeczny, dbać o higienę rąk i nosić maseczkę.To są sprawdzone i potwierdzone naukowo metody, które chronią przed chorobą.

Może dlatego, że takie proste metody chronią przed zakażeniem, ludzie ignorują te zasady. Uważają, że to tylko tania propaganda dla naiwniaków. Ich zdaniem wirus to zakrojona na szeroką skalę akcja propagandowa, która ma na celu zastraszyć społeczeństwo. Przecież każdego dnia na inne choroby umierają tysiące ludzi… Tak twierdzą i na dowód, że mają rację zestawiają dane ilości osób umierających na nowotwory, grypę, raka i inne powszechne choroby.

Zapominają o jednym – to jest nowa zaraza, z którą walczymy od kilku miesięcy i nie możemy sobie z nią poradzić…, ludzie umierają na oczach lekarzy…, bezradnych w obliczu chorób jakie wywołuje ten wirus. Czasem w ciągu tygodnia, czasem miesiąc trwa walka o życie człowieka w szpitalu, przy zaangażowaniu nowoczesnych leków, specjalistycznej aparatury. Potrafimy wyleczyć nowotwory, znamy metody kontrolowania rozwoju chorób. W przypadku tego wirusa możemy się modlić i wierzyć, że układ odpornościowy pacjenta okaże się na tyle silny, by odpowiedzieć na zakażenie i poradzić sobie z wirusem…

Trwa to od kilku dni do kilku tygodni. Na szczęście umiera niewielki procent zakażonych. Tylko cały czas nie ma jednoznacznej odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Nikt nie ma pewności jak jego organizm zareaguje na zakażenie, jak poradzi sobie z chorobą… Jeśli zabraknie ci sił i sobie nie poradzisz, to umrzesz. Bez ostatniego słowa, samotnie, często w śpiączce, podłączony do respiratora…

Najbliższym zmarłego jest szczególnie trudno pogodzić się z taką śmiercią. Bez pożegnania, bez ostatniego słowa. Rodzina dostaje prochy w urnie. Musi jej wystarczyć podpis lekarza, który stwierdził zgon i fakt, że to jest ciało tej osoby. Bliscy przez wiele tygodni żyją w przeświadczeniu, że tak naprawdę ich brat, siostra, tata, mama są ciągle w szpitalu. Myślą, że walka ciągle trwa i będzie dobrze. Przecież on poszedł do szpitala i był tylko trochę przeziębiony…

Nie wierzą w słowa, które słyszą pewnego dnia w słuchawce telefonu. Sucha informacja, że jest komuś przykro, że się nie udało. Pozostają w szoku, nie wierzą w to co usłyszeli przed chwilą. To niemożliwe! Brakuje tych kilku słów na koniec. Nie zostaje w pamięci ostatni uścisk ukochanej osoby. Zapominamy jak czuć dotyk dłoni. Jak brzmi szmer oddechu. Nie ma w pamięci śladu ostatniego spojrzenia… Widoku gasnących oczu. To niemożliwe! To nie prawda! To tylko wirus, który powoduje przeziębienie… i śmierć.

Pandemia rozwija się w najlepsze, to nie jest kolejna fala, to ciągły atak, natarcie. Wirus jest zagadką, śmiercionośną i niebezpieczną. Bardzo dobrze zadomowił się w naszym świecie i z dnia na dzień przybywa nosicieli tego patogenu.

Noszę maseczkę, myję ręce, martwię się o zdrowie żony i córki (która wróciła do szkoły). Co przyniesie kolejny tydzień? Jak zareagujemy na zakażenie, jeśli zaraza dotrze do naszego domu? To są ważne sprawy. Reszta traci znaczenie…

Chcę dotrwać z moją rodziną do czasu, aż znajdziemy lekarstwo. Odetchnę i zasnę spokojnie, gdy dowiem się, że naukowcy opracowali skuteczną metodę na powstrzymanie tego wirusa.

Teraz trzeba być czujnym i zachować wiarę. Jeszcze ważniejsze jest przestrzeganie prostych zasad: dystans społeczny, dezynfekcja i maseczka.

Jeszcze jedno. Pozostaje nam wierzyć, że ludzkości starczy potencjału, intelektu, na tak długo i tyle ile trzeba, aby przetrwać tę pandemię…

KWESTIA HONORU…

Obejrzałem dziś kolejny film o zbrodni katyńskiej. Tym razem reżyser pokazał jak nasi sojusznicy skutecznie tuszowali prawdę o ludobójstwie Stalina. Przypomniał też jak byli traktowani po wojnie nasi żołnierze przez Anglików. Z jaką łatwością zapomniano o ich bohaterstwie i poświęceniu. Stali się „darmozjadami” i problemem. To było bardzo upokarzające dla nich i dla nas, jako narodu.

Minęło kilkadziesiąt lat, nikt nie został ukarany za zbrodnię na Polakach i nikt nie został potępiony za ukrywanie prawdy przez ponad pół wieku. Co więcej moi rodacy chętnie emigrowali na wyspy i z wielkim zaangażowaniem pracują tam do dziś, wykonując prace, których dumny, angielski obywatel nie chce się podjąć… Polacy pracują często poniżej swoich możliwości. Sprzątają mieszkania, wykładają towary w sklepie i biorą zapomogi, zasiłki – ile się tylko da…

Jak mają nas szanować, gdy sami nie dbamy o swoją godność? Za parę złotych, lub za „miskę ryżu” ( tak uważa premier) będziemy zapier… ile wlezie. Byle starczyło na flaszkę i trochę zagrychy…

Nie każdy Polak taki jest, ale mam wrażenie, że Stalinowi i Hitlerowi udało się dość mocno przetrzebić polski naród z ludzi, którzy wiedzieli i pamiętali czym jest honor…

PRZEWRÓCIŁO SIĘ, NIECH LEŻY…

Taki oto obrazek zastałem na chodniku odprowadzając córkę do szkoły. Pierwszego dnia pomyślałem sobie: za chwilę ktoś to naprawi, ktoś na pewno to już zgłosił, ktoś na pewno się tym zajął.

Kolejny poranek i na środku chodnika, nadal leży przeszkoda. Trudno to zrozumieć. Przecież to nie możliwe, aby nikt jej nie zauważył? Może jednak? Następnego dnia zgłaszam oficjalnie problem zarządcy drogi, potwierdzam zgłoszenie telefonicznie i nadaję mu wysoki priorytet. W ciągu kilkunastu godzin pojawiają się służby i usuwają zagrożenie…

Tak klimat panuje w naszym kraju. Póki się nie znajdzie ktoś, kto zareaguje, wymyśli rozwiązanie będziemy się potykać, przeskakiwać nad przeszkodami i czekać na samoistną naprawę.

Do czasu, w którym przestanie w naszych kranach płynąć „ciepła woda” nie zrobimy nic, aby poprawić to co się nam nie podoba. Przecież nasze państwo nie funkcjonuje tak jak należy. Nie działa tak dobrze jakby mogło prosperować. Tracimy na tym wszyscy.

Ludzie skupiają się na ciągłej krytyce. Tylko na to ich stać w tej chwili. Nawet to robią po linii najmniejszego oporu – wpisują swoje opinie w portalach społecznościowych, pod artykułami w internetowych wydaniach gazet. Czasem wyjdą na „spacer” po ulicy – próbują protestować… To nie działa!

Tak nie naprawimy kraju! W ten sposób nie dokonamy istotnych zmian!

Póki co na chodniku leży przewrócony znak. Ludzie mijają go, krytykując opieszałość służby drogowej. Mają okazję do narzekania. W tym jesteśmy mistrzami. To taki nasz sport narodowy. Za chwile znajdzie się jakiś krzykacz. Ktoś przyzna się, że nawet nagrał film, bo był świadkiem dewastacji mienia publicznego, ale nic więcej z tym nie zrobił. Inny powie, że to nic takiego, przecież to nikomu nie przeszkadza… Co to za przeszkoda? Nic takiego, można z tym żyć…

Póki da się jakoś przejść i sam człowiek się nie przewróci, będzie czekał. W końcu samo się naprawi. Otóż nic samo z siebie w naturze się nie zrobi! Zawsze muszą powstać okoliczności, które uruchomią reakcję.

Jak długo będziemy jeszcze czekać na zmiany w kraju? Tak długo, jak długo będą pieniądze na pensje, zapomogi, zasiłki i utrzymywanie nierentownych zakładów pracy. Do czasu, gdy większości będzie wystarczyło pieniędzy na zakupy w dyskoncie i kilka dni wakacji. Jak to się skończy, przyjdzie nam znowu odbudowywać kraj z ruin… Który to już raz w historii naszego narodu?

Mądry Polak po szkodzie, ale tej mądrości nigdy nie starczało mu na zbyt długo… Jedno, dwa pokolenia i historia się powtarza…